Manierystyczne grzebienie attyk, koronujących zabytki Zamościa są jednymi z najbardziej charakterystycznych elementów architektury tego, wpisanego na listę Unesco miasta i stanowią nierozerwalną z nim całość. Aż trudno zatem dzisiaj uwierzyć, że jeszcze 80 lat temu nie było tam ani jednego takiego zwieńczenia budynku. Wszystkie podziwiane dziś attyki to XX wieczne rekonstrukcje lub konserwatorskie kreacje, lepiej lub gorzej odpowiadające swym pierwowzorom…
Zgodnie z zapisami ordynacji przeciwpożarowej z końca XVI wieku, wszyscy budujący swoje domy w nowo lokowanym mieście musieli spełnić ściśle określone warunki. Należał do nich wymóg ukrywania w całości dachów budynków za murowanymi ścianami, które ograniczać miały roznoszenie się ognia. Ściana taka, zwana właśnie attyką, artykułowana przeważnie od zewnątrz rytmicznie powtarzającymi się wnękami i zwieńczona dekoracyjnym grzebieniem, przybierała często bardzo fantazyjne formy, które stały się jednymi ze znaków rozpoznawczych „Polskiego Renesansu”. Wbrew zakorzenionym opiniom, występowanie tego rodzaju elementów architektonicznych nie ograniczało się jednak tylko do ziem historycznej Rzeczpospolitej. Pojawiały się one powszechnie i w innych krajach, a wyróżniało je ogromne zróżnicowanie formalne, charakterystyczne zwykle dla danego regionu. Także na ziemiach polskich nie istniało zjawisko jednego, powtarzalnego w pełni schematu attyki, a każda dzielnica, ba poszczególne miasta, czy nawet grupy etniczne lub wyznaniowe wykształcały własną, indywidualną stylistykę, dziś z powodu słabego zachowania mało czytelną.
Jeszcze na początku XIX wieku attyki wieńczyły większość budynków w Zamościu – między innymi wszystkie kamienice przyrynkowe, ratusz, synagogę, a w XVI wieku także rezydencję właścicieli miasta.
Kolejne przebudowy, odbudowy i modernizacje, zwłaszcza w okresie zaborów spowodowały jednak, że do odzyskania niepodległości przez Polskę całkowicie zniknęły one z krajobrazu Zamościa. Na kilku budynkach pozostały częściowo, przebudowane ścianki attykowe, wykorzystane przy nadbudowie kolejnych kondygnacji lub dachów. Zachowały się w lepszym lub gorszym stanie pozostałości formowanych w tynku dekoracji fasad, jednak zmiana sposobów konstrukcji więźby i chęć powiększenia powierzchni użytkowej, doprowadziły do całkowitej likwidacji, mało praktycznych, z punktu widzenia użytkownika dachów pogrążonych i związanych z nimi murów osłonowych.
W okresie dwudziestolecia międzywojennego daje się zauważyć wzmożone zainteresowanie podupadłym mocno Zamościem i jego zabytkami. Wielka w tym zasługa była również, młodego wówczas architekta Jana Zachwatowicza, który swą rozprawę doktorską poświęcił właśnie temu miastu. W wyniku prowadzonych na szeroką skalę prac badawczych i konserwatorskich w latach trzydziestych (jednych z największych w czasach II Rzeczpospolitej) uporządkowano np. elewacje przyrynkowych kamienic i zrekonstruowano częściowo Bramę Lwowską.
Prace objęły również budynek ratusza, który po klasycystycznej przebudowie utracił cechy renesansowe – zniesiono attykę, a budowlę nakryto dachem czterospadowym o małym nachyleniu. Zachowała się jednak bryła wraz z wieżą oraz XVIII wieczne wachlarzowe schody, a także sporo okrytych podczas badań detali architektonicznych. Szczęśliwie odnaleziono również dokładne pomiary elewacji z 1822 roku, poprzedzające przebudowę. Zadania odtworzenia dawnego wyglądu zabytku podjął się Tadeusz Zaręba, a zrekonstruowana kompleksowo w 1937 roku, z pewnymi uproszczeniami attyka była pierwszą i na kolejne dziesięciolecia jedyną tego rodzaju ozdobą Rynku.
II Wojna Światowa oszczędziła Zamość, jednak przerwała zaplanowane inwestycje. Dopiero w 1967 roku, również wg projektu T. Zaręby przywrócono, po trwającej kilka lat renowacji dach pogrążony oraz attykę na budynku dawnej synagogi. Za podstawę posłużyły w tym przypadku destrukty oryginalnych fragmentów, wkomponowane w naczółki późniejszego dachu, sterczyny grzebienia to natomiast wypadkowa kilku podobnych rozwiązań na terenach Małopolski i Podola. Choć nie jest to zatem sensu stricto rekonstrukcja, to zachowuje znamiona prawdopodobieństwa.
Kolejne poważniejsze prace nad restytucją zaniedbanych zabytków wiązały się z planowanymi z rozmachem na 1980 rok obchodami 400lecia założenia miasta.
W 1978 roku, na podstawie ryciny z 1888 roku przebudowano kamienicę przy ulicy Kolegiackiej 14. Budynek wg projektu H. Kossuth i G. Zamoyskiego obniżono do pierwotnego poziomu i zwieńczono attyką, przywrócono także masywną przyporę zakończoną kamienną wolutą. Rezultat prac, choć efektowny nie jest jednak do końca satysfakcjonujący. Detale architektoniczne zostały przeskalowane, sprawiając wrażenie przyciężkich i wykonanych dość topornie.
W tym samym czasie rozpoczęto prace nad, tak zwanymi Kamienicami Ormiańskimi – w północnej pierzei Rynku, na wschód od ratusza (nr 22-30). Remontowi poddano cały blok z zamiarem przywrócenia renesansowego wyglądu, nie koniecznie licząc się z brakiem wystarczających źródeł ikonograficznych. Projekty renowacji opracowali Wiktor Zin i Maciej Pawlicki. Postawą rekonstrukcji elewacji dwóch kamienic najbliższych ratuszowi (nr 28, 30) był rysunek z 1853 roku – widoczne na nim, przedstawione w sposób uproszczony attyki tych dwóch budynków zlikwidowano wkrótce po powstaniu dzieła.
W przypadku nr 30 dodatkowym wzorcem była, częściowo zachowana ściana attykowa od strony uliczki przy ratuszu, wkomponowana w naczółek dachu. Pomimo schematyczności źródła ikonograficznego, uzyskany na jego podstawie efekt restytucji obu domów prezentuje się dobrze i cechuje dużym prawdopodobieństwem, choć attyka nr 28 wydaje się nieco za wysoka.
Restauracji skrajnej kamienicy tego bloku (nr 22), u wylotu ulicy Ormiańskiej, dokonano dzięki zachowanym zdjęciom z końca XIX wieku, na których widoczne były jeszcze pozostałości attyki (bez grzebienia). I tu proporcje uchwycono dobrze, lecz kamieniarka, wieńcząca ściankę attykową to już fantazja architektów, choć wykonana na zasadzie analogii z innymi, znanymi z ikonografii zwieńczeniami.
Odmiennie prezentuje się kwestia pozostałych dwóch, środkowych kamienic bloku (nr 24, 26), tu nie odnaleziono wystarczających materiałów, które mogły by posłużyć do wiarygodnej i pełnej rekonstrukcji. Na XIX wiecznych zdjęciach widoczna jest co prawda jeszcze dolna kondygnacja attyki domu nr 24, a na rysunku Lelewela z lat 20. XIX wieku ogólny zarys całości, źródeł tych nie wykorzystano jednak w projekcie renowacji. Oba budynki zwieńczono attykami, które są współczesną, historyzującą kreacją. W obecnej wersji ściana attykowa domu nr 26 jest za niska aby można było za nią ukryć dach pogrążony – zresztą go tam współcześnie wcale nie ma. W kamienicy nr 24 zachwiano natomiast proporcje, pierwotnie dwukondygnacyjnego budynku, przez nadbudowanie nad dawną ścianą attykową (w której przepruto w XIX wieku okna) jeszcze jednej wysokiej ściany, zwieńczonej fantazyjnym grzebieniem (nawiązującym do attyki Kamienicy Chociszewskiej w Lublinie – również będącej rekonstrukcją). Pierwotnie, na co wskazuje przekaz Lelewela grzebienie tych domów składały się z trzech silnie wyłamanych „szczytów”, odpowiadających formie dachu, który skrywały.
Na podstawie, w większości zachowanej, bogatej, sztukatorskiej dekoracji fasad kamienic ormiańskich można przyjąć, że również zwieńczenia tych budynków wyróżniały się bogactwem rzeźb i ornamentów (jak np. w Kazimierzu Dolnym), z braku odpowiednich przekazów słusznie jednak zastosowano w rekonstrukcjach dekoracje uproszczone. Trzeba wszakże zaznaczyć, iż żadne z przywróconych w końcu lat 70 zwieńczeń zabytków nie powstało na podstawie dawnych inwentaryzacji lub dokładnych zdjęć całości, stanowią więc tylko ogólne nawiązanie do pierwotnej formy, bardziej lub mniej prawdopodobne. Przy tym wszystkim wypaczona została pierwotna rola attyk – ukrycia dachu pogrążonego, obecnie wyłaniają się nad nimi XIX wieczne, kalenicowe więźby.
Ostatnią, jak dotąd attykę odtworzono w 2006 roku na narożnikowym domu Rynek Wielki 5a. Budynek ten zburzono w XIX wieku, a pustą działkę zabudowano dopiero w latach 50 XX wieku. Powstała tam kamienica była, z braku źródeł historyzującym nawiązaniem do sąsiednich domów. Dopiero kilka lat później odnaleziono inwentaryzację z przed zburzenia, z zachowaną do tego czasu attyką. Współczesny budynek, jak się okazało dość dobrze oddawał bryłę pierwotnego, dlatego ostatecznie pokuszono się o nakrycie go wierną rekonstrukcją ściany attykowej.
Jak wynika z powyższego przeglądu, zamojskie attyki to niekiedy perełki, odtwarzające precyzyjnie utracone piękno, ale często również obraz koncepcyjnego pośpiechu, braku zrozumienia dla znaczenia i funkcji dawnej architektury, a także przerostu ambicji lokalnych działaczy, co prowadziło do powstania konserwatorskich przekłamań. Największe kontrowersje budzi do dziś renowacja Kamienic Ormiańskich, nie tylko z doktrynalnego punktu widzenia – blok ten jednolicie restytuowany, wyróżnia sie i wybija na tle pozostałej zabudowy przyrynkowej, co jest sprzeczne z prawdą historyczną. Oczywiście wcześniejszy obraz kamienic, pozbawionych attyk również był wtórny, ale za to konsekwentny. Z punktu widzenia przemian architektonicznych organizmów miejskich, bardziej naturalnym było by odtworzenie pojedynczych domów, dobrze udokumentowanych, a nie wyodrębnionych pierzei. Wielu miłośników historii, marzy natomiast nadal o Zamościu jak z obrazów Lelewela i choć idea ta jest piękna i kusząca, to trzeba sobie uświadomić, że w miarę dobrą ikonografię posiadamy dla przywrócenia dawnej formy zaledwie kilkunastu domów w całym mieście (z których znaczna część została już odtworzona). Patrząc na rozmach z jakim zrekonstruowano ostatnimi laty fortyfikacje otaczające starówkę (tekst o tej inwestycji patrz tutaj), powstaje niebezpieczeństwo wykreowania i tu, dla turystycznych wycieczek kolejnej, wielkiej makiety w skali 1:1, o nikłych walorach historycznych i oryginalności. Taka kompleksowa restauracja, choć wzorowana zapewne w szczegółach na innych zabytkach z terenu kraju, została by jednak wyzuta z ulotnej, lokalnej indywidualności historycznej architektury Zamościa. Tak jak pojedynczym, popartym dokładną dokumentacją inicjatywom restytucji można przyklasnąć, to planowe, całościowe działanie prowadzić będzie do wypaczeń i kreowania pseudozabytków, o czym wielokrotnie pisałem analizując powojenne odbudowy polskich miast.
Bibliografia:
J.Kowalczyk, Rekonstrukcja zabytków architektury w Zamościu, w: Ochrona Zabytków 46/3 (182), 210-222
U. Fidecka, Kamienice Ormiańskie w Zamościu, Warszawa.
S. Grzelachowski, Zamojskie Attyki, w: Spotkania z Zabytkami 5-6 2013, 44-47.
Bardzo ciekawy wpis. Dziękuję.
Przy okazji Zamościa można też poruszyć temat kolegiaty.
PolubieniePolubienie
Ja dziękuję za zainteresowanie tematem. Jest tak wiele tematów które chciałbym poruszyć, tylko czasu zawsze braknie… Kolegiata jest faktycznie wdzięcznym tematem aby zobrazować, choćby jak po każdej konserwacji zabytek staje się coraz bardziej zabytkowy – przybywa mu elementów wcześniej utraconych. Jeszcze na pewno do Zamościa wrócę…
PolubieniePolubienie